Przyszłością są implanty hybrydowe – rozmowa z prof. Andrzejem Wojtowiczem, prezesem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Implantologii Stomatologicznej (OSIS)

27 marca 2018

Dzięki implantologii to, co w stomatologii było niemożliwe, stało się realne. Jak rozwijała się ta specjalność?

Implantologia jest młodą dziedziną. Jeden z jej pionierów, prof. Ingvar Branemark – Szwed, ortopeda, naukowiec, potem chirurg stomatolog, pozostanie twórcą implantów śródkostnych śrubowych. Prof. Garbacio – twórcą implantów cienkich śrub biokortykalnych, prof. Linkow – implantów podokostnowych, a prof. Sandhaus – implantów cyrkonowych. Wszystkie je wymyślono 50-70 lat temu. Wyparły je nowoczesne implanty Branemarka. Potem pojawiło się wiele nowych koncepcji, np. tzw. implanty z szorstką powierzchnią przyspieszającą osteointegrację, czyli zakotwiczenie implantu w kości.

Z prof. Andrzejem Wojtowiczem, prezesem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Implantologii Stomatologicznej (OSIS), rozmawia Lucyna Krysiak.

20 lat temu powstało w Polsce OSIS, które zaczęło zapraszać wykładowców z zagranicy, uczestniczyć w realizacji wielu nowatorskich projektów naukowych, dzięki czemu mogło zaistnieć w świecie i wspomagać rozwój implantologii w kraju. Protoplaści stowarzyszenia to prof. Leszek Kryst, prof. Eugeniusz Spiechowicz, obaj nadal aktywni w życiu naukowym i kongresowym OSIS. Pierwszym jego prezesem był prof. Stanisław Majewski, współtwórca i organizator wielu kongresów implantologicznych.

Co się zmieniło w implantologii przez te 20 lat?

Zmieniła się koncepcja dotycząca połączeń implantów z tkanką kostną, czyli obrastania kości na powierzchni implantu. W osteointegracji nastąpił powrót do tych najstarszych metod. Pierwsze implanty zaproponowane przez prof. Branemarka miały cylindryczny kształt śruby o tzw. maszynowej powierzchni, czyli takiej, jaka wychodzi po obróbce skrawaniem z obrabiarki. Po wszczepieniu przetrwały one bez zaniku kości u jego najdłużej żyjącego pacjenta ponad 50 lat. Wyniki te potwierdziły inne autorytety w tej dziedzinie z młodszego pokolenia: prof. Massimo Simion (Mediolan), prof. Ron Nevins (Boston, Harvard) i prowadzący badania kliniczne dr hab. Piotr Majewski oraz dr Krzysztof Awiłło.

Okazało się, że wprowadzenie tzw. szorstkich powierzchni z jednej strony zwiększało siłę osteointegracji, z drugiej jednak z czasem powodowało kolonizację bakterii prowadząc do zaniku tkanki kostnej wokół implantu – periimplantitis, zanik i zapalenie tkanek. Z czasem będą więc dominować implanty hybrydowe, w których poszczególne tkanki, a więc kość gąbczasta wraz z jamą szpikową i szpikiem, kość zbita, okostna i błona śluzowa, będą miały kontakt z dedykowanymi powierzchniami implantów o różnej gładkości czy też szorstkości. Badania kości wokół implantów gładkich i maszynowych potwierdzają, że stosując je, można uniknąć tak dramatycznego zaniku kości, jak wokół implantów z szorstkimi powierzchniami.

To metoda leczenia obciążona dużym ryzykiem zarówno dla lekarza, jak i pacjenta.

Na początku każdy pacjent był wyzwaniem w sensie logistycznym, chirurgicznym, planowania odbudowy. Wtedy obawiano się przede wszystkim porażenia nerwu związanego z umieszczeniem implantu w niewłaściwym położeniu – zbyt przedsionkowo lub zbyt podniebiennie. Dzisiaj problemem jest wszechobecna, pojawiająca się zwykle po wielu latach, tzw. periimplantitis, czyli zapalenie tkanek okołowszczepowych. To powikłanie nie zależy od lekarzy, ale podatności pacjenta na reakcję organizmu na ciało obce, jakim jest implant, oraz na kolonizację bakteryjną. Te reakcje tkankowe wokół implantów są uwarunkowane genetycznie. Jesteśmy w stanie ograniczyć u nich periimplantitis, ale nie zahamować, ponieważ dochodzi do wzajemnych modyfikacji bakterii, komórek monocytarnych, makrofagów w przestrzeni wokół implantów i czasami dramatycznych zaników tkanki kostnej w kształcie, który nazywamy tulipanem. Jeżeli proces ten trwa wiele lat, jest usprawiedliwiony, jeżeli zanik kości rozwija się po dwóch latach, jest to dramat dla pacjenta i dla lekarza.

Czy każdy pacjent kwalifikuje się do wszczepiania implantów?

Każdy, jeśli nie ma bezwzględnych przeciwwskazań. Są to niektóre choroby krwi, białaczki, obniżona odporność, przeszczepienia szpiku, metaboliczne choroby tkanki kostnej, zawały, udary, osteoporoza, osteopenia oraz zaburzenia psychiczne. Znam przypadki usuwania zintegrowanych implantów w wyniku kancerofobii pacjentki. Ostatnio lista osób, u których można zastosować leczenie implantoprotetyczne wydaje się rozszerzać, np. o pacjentów z łuszczycą, przewlekłym obturacyjnym zapaleniem płuc, u których leczenie małymi dawkami steroidów nie tylko nie jest przeciwwskazaniem, ale wydaje się zmniejszać reakcje organizmu. Nie oznacza to, że leczeniu implantoprotetycznemu powinna towarzyszyć jakaś terapia immunosupresyjna, ale jednorazowe zastosowanie dożylnego bolusa steroidowego w trakcie instalacji implantów może zmniejszyć obrzęk pooperacyjny tkanek jamy ustnej.

Dalsza część rozmowy:

LUCYNA KRYSIAK (GAZETA LEKARSKA, NR 2/2018)​
CZASOPISMO: „GAZETA LEKARSKA” STRONA 25-26

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 2/2018.

Posted in Aktualności